Waria(n)cja

Dzisiaj na obiad upiekłam pizze - przygotowanie odbywało się w atmosferze totalnej waria(n)cji - różnorodość zmiennych w postaci składników była dość duża , a na każdej pizzy "lądowały" zupełnie inne jej składowe , ale nie więcej niż cztery , bo im mniej podobno tym smaczniej.. Nieraz piekłam pizze - były nieskromnie powiem bardzo dobre. Te dzisiejsze jednak przebiły wszystkie dotychczasowe - smakowały wybornie. Nareszcie trafiłam na odpowiedni przepis. Chociaż wszystko to co się składa na pizzę ma równy poziom ważności, to specjalna „pizzowa” mąka na pewno zrobiła swoje. Postawiła kropkę nad "i". Za dobre zaś wykonanie samozwańczo mianowałam się pizzaiolo ( ha ha).
Rico kręcił się non stop przy piekarniku - nie mógł się doczekać na odrobinę pizzowego ciasta.
Śniadanie też było niczego sobie - przebiegło pod znakiem fit , jogurt z bio bananem , ziarnami , suszonymi owocami , a na deser ciastko również z serii fit bez żadnych "dziadowskich dodatków" i naprawdę bardzo smaczne.
W międzyczasie uchwyciłam kilka zimowo-słonecznych kadrów.
Księżyc dzisiaj w pełni - duży i wyraźny.
Pozdrawiam grudniowo! Czas na moherowe czapki i wełniane swetry :)

Komentarze