Arancia, w duecie z ognistą czerwienią - poezja obrazu.

Arancia - lubię wydźwięk tego słowa, kojarzy się ( głównie oczywiście z Italią )- nawet nie tyle z kolorem co z zapachem pomarańczy. Jednak to kolor definiuje dzisiejszy obraz, który namalowało zachodzące Słońce. Czy widzial ktoś kiedyś takie magiczne kolory ? - oprócz orangu i czerwieni, róże i fiolety i błękity - wszystko naraz ? Przypominam sobie, że w 2019 roku , w grudniu również bylo się czym zachwycać. Wtedy na tle bardzo ciemnego granatowego nieba dominował kolor fioletowo-fuksjowy. Zdjęcia są na blogu. Też niesamowicie to wyglądało, tak jak dzisiaj. Totalne zauroczenie. Większość zdjęć jest z dzisiejszego popołudnia , ale znajdzie się kilka z wczorajszego wieczoru podczas zachodu Słońca, bo też było ogniście , chociaż nie aż tak intensywnie jak dziś. Wczoraj też była arancia - a był nią ooogromny, pomarańczowy Księżyc w pełni. Po prostu był olbrzymi i 'wisiał" niziutko. Gdyby się miało porządny aparat to dopiero byłyby zdjęcia... Telefon nie nadaje się do nocnych zdjęć , dlatego wkleję ze dwa , ale z dzisiaj to już jest ich niemało. Jeszcze było jasno, więc i dobrze oddają kolory. No, ale dość paplaniny - zdjęcia mówią same za siebie - słoneczna magia.
Słońce w krzakach - ha ha :)
To z wczoraj - niewyraźne , ale wstawiam dla porównania.
I Księżyc z wczoraj - arancia rozmyła się w telefonie :)
Miłego wieczoru!

Komentarze